o nie! nie uwierzycie! Pazurek wpadł pod samochód!!! ale na szczęście nic się nie stało. Gdyby nie pani niedowiedziałabym co się stało. A to było tak. Pani chodziła od domu do domu, aż trafiła na moje mieszkanie, mieszkam w bloku ale pod jedynką więc pani mie szybko odnalazła. Gdy otworzyłam drzwi pani się zapytała czy mam kota, pużniej sięspyła czy mój kot ma czerwoną obrorzkę. Więc odpowiedziałam że tak, a co się stało? pani powiedziała: jechałam samochodem a tu nagle coś goniło kota, niewiem co to było ale to był kot lub pies, tylko zobaczyłam czerwoną obrurzkę. Zaczełam chamować ale się nie udało, twuj kot się odbił, upadł ale zaraz wstał i pobiegł dalej... wtedy pani poszła. Zobaczyłam czy w domu pazurka nie ma, zobaczyłam na krzesło, nie było go wszędzie. Więc wyszłam na dwór z tatą i babcią. Wołaliśmy go, lecz się nie pokazywał. Wruciliśmy do domu. W domu na tym samym krześle na którym wcześniej sprawdzałam lerzał Pazurek, pewnie wskoczył przez okno. pooglądałam go i nic nie widziałam. Potem poszłam z nim do weterynarza. Pani weterynarz zobaczyła jak chodzi i stwierdziła że nic mu nie jest. następnego dnia wracałam do domu z kółka, zobaczyłam na balkonie panią z pieskiem(piesek Tosia) pani mi powiedziała że widziała jak ten wypadek się stał... odbił się przednimi łapami (na szczęście bo był by wypadek) zrobił salto i upadł. wstał i pobiegł w stronę mojego domu...
I tak stał się ten WYPADEK.
I tak stał się ten WYPADEK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz